– Jest jakieś zainteresowanie, ale ostatecznie nie dochodzi do sprzedaży – podsumowała ostatnie przetargi na działki w sejneńskiej podstrefie Jolanta Bagińska. Inwestorów brak. – Robimy, co możemy – uważa burmistrz. Jednak zdaniem byłego prezesa SSSE zabrakło tu determinacji i zgodnych działań samorządu.
– Czy nie warto się zastanowić, aby podzielić działki na mniejsze – przedstawiła sugestie pojawiające się podczas posiedzeń komisji przewodnicząca Rady Miejskiej. Według kierownik Referatu RPiG najmniejsza działka, jaka może powstać z podziałów to 3 tys. m kw.
Według szacunków burmistrza Sejn mamy „zamrożonych” w ziemi około 4 mln zł. – Te grunty zostały uzbrojone pod pewnymi warunkami ze strony Komisji Europejskiej – przypomniał. Dodał, że mamy czas tylko do 2025 roku, zainteresowania dużego nie ma, a Miasto robi, co może, czyli ogłasza kolejne przetargi. – Media robią nam bardzo złą aurę inwestycyjną – odniósł się do doniesień dotyczących przesmyku suwalskiego Arkadiusz Nowalski. Jego zdaniem nie sposób przezwyciężyć tego „piętna przesmyku”.
– Żeby ściągnąć inwestorów, potrzeba dużo wysiłku, nie tylko ze strony zarządzających strefą, ale przede wszystkim lokalnych władz – podkreśla z kolei, w rozmowie z portalem Rozwojowe Sejny, Robert Żyliński. Były prezes Suwalskiej SSE, sejnianin, uważa, że już na samym początku funkcjonowania sejneńskiej podstrefy zabrakło zgodnego współdziałania burmistrza z Radą. – Pamiętam jakichś chętnych inwestorów, którym nie sprzedano nieruchomości – dodaje.
– Stabilność – to jest to, co interesuje przedsiębiorców. I czy samorząd podejmuje szybkie decyzje – zaznacza Robert Żyliński. Jego zdaniem dobry biznes, to szybki biznes. I to się nie zmienia na przestrzeni lat. A jeżeli inwestor w ciągu pół roku nie osiąga założonych celów, nie może się porozumieć, to się wycofuje.
A co z pomysłem dzielenia działek? – W ogóle nie powinniśmy się przywiązywać do powierzchni nieruchomości – uważa były prezes suwalskiej strefy ekonomicznej. – Powinniśmy je dzielić, łączyć, scalać na potrzeby danej inwestycji – podpowiada. – Ściągnijmy nawet inwestora na pół hektara. Nigdy nie wiadomo, jak to się dalej rozwinie – mówi Robert Żyliński i jako wzór podaje Podstrefę Szczuczyn.
Jego zdaniem nie można też pomijać lokalnych firm, zainteresowanych rozwojem swego biznesu. – Nie szukajmy też wszystkiego na zewnątrz. Zacznijmy od swoich przedsiębiorców. Czemu nie oddać tych terenów, nie pomóc im w uzyskaniu dofinansowania – podsumowuje Robert Żyliński.
Burmistrz planuje przedstawić instytucjom państwowym inne rozwiązanie problemu braku inwestorów . – Zaproponujemy, żeby rozważyły taki mechanizm kompensujący tę sytuację, która w tej chwili jest. Żeby tę ziemię od nas przejąć i dać albo spółkom Skarbu Państwa, albo w inny sposób się zachować – poinformował włodarz Sejn.
Źródło tabeli: ssse.com.pl